tworzy ekipa z 3RedAnts Studio Inne nasze strony: mms calculla.pl calculla.com tooschee |
| Była piękna wiosenna noc. Przez ciszę oraz mrok Stumilowego Lasu przedzierały się okrzyki i śpiewy wydobywające się z domku Prosiaczka. - He, he... to jest zajebiste! - podniecał się Królik. - No, mówiłem wam - przymrozki, nie przymrozki, ale zawsze trzeba mieć swoje "drzewko szczęścia" - stwierdził Kłapouchy, trzymając w pysku faję XXL (hit sezonu, prosto z Zakopca) napełnioną trawą. - Pszyjszła do mnie... nie wiem skąd - zaczął podśpiewywać Królik - zawróciła w głowie tak dokładnie, teraz wiem to jest to jest to... ooooo GAŃDZIA!!! Z nieprzeniknionych obłoków dymu wyłoniła się postać Prosiaczka. - Eeeee... emmm... ehym - zaczął mamrotać. - Grasz w zielone? - zapytał Królik - mejd in Kłapouchy's doniczka! - Hę - nie kontaktował Bekon, trzymając w łapkach ostatnią flaszkę Króliczanki (bimbru, który od pewnego czasu pędził Królik) - Fcecie chłopaky? - Dawaj no tu - Kłapouchy wziął parę łyków, po czym zdziwiony stwierdził - hem? Bekon, coś ty tam nalał? Kopie jak chuj! - Hreed... Bull... - przeliterował Prosiak, po czym nieprzytomny wyrżnął w podłogę. - Hhehe, po tym enerdży drinku Prosiaczek będzie miał kaca przez trzy dni - zaśmiał się Królik - ale jeśli o spiryt chodzi, to jest problem - kartofle się skończyły, zgniłe jabłka też. - A te ruchane marchewki? - sapnął rozgniewany Kłapouchy - nie przejdą? - Ta... chcesz z marchewy robić Bollsa?! - Królik nie znosił braku poszanowania - "łódki w lodzie" z marchewką mu się zachciewa! - To niedobrze... cholera, noc jeszcze młoda, a tu nie ma nawet kropelki - Kłapouchy zaczął szybko łapać deprechę. Kilka metrów dalej Puchatek i Tygrysek siedzieli przed telewizorem i oglądali film na wideo. W związku ze słabą widocznością, wynikającą z przesycenia powietrza oparami spirytusu i dymku z fajki Kłapouchego, nasza dwójka siedziała pół metra od ekranu. - Tanija agencija, ukraińskoje prezentijat... Sex-files - zadudniło z głośnika. - Eee... ehehe... goła kosmita - zaśmiał się wieśniacko Kubuś - ty, włochate, zielone, melony ma! Nie spotkało się to z żadną reakcją Tygryska, który siedział nieprzytomy, wspierając się czołem o kineskop telewizora "Rosyjskoje-reaktoroje". - Mulder nie! - wrzasnął nagrzany Puchatek - ona ma druta, uciekaj! - Kurwa! - zaryczał rozjuszony Kłapouch - nie ma już spirytu, dopiero północ, a spirytuala nie ma! - lamentując, rzucił pustą butelką w kierunku telewizora. Tygryskowi przypadła bohaterska rola ochrony kineskopu; wypełnił ją mimowolnie obrywając flachą w głowę. - W dupę ją Scully, w dupę! - kibicował nieporuszony Puchatek - za Muldera! - Auu - jęknął Tygrysek wyrwany siłą z tripa. - O faken, nie działa, co jest? - zdziwił się Kubuś - wideo Prosiaka znów wciągnęło kasetę! Najlepszy moment był! Kurwa jego mać! Tygrys zaczął dochodzić do siebie: - Mój łeb - syknął - skąd taki kac? - dawać flachę! - Nie-e-ma - powiedział z desperacją Królik. - Jak to: "nie-e-ma"? - krzyknął w przestrachu Puchatek - ale mi trzeba! - Słyszeliście ochotnika - warknął Tygrys, który przypomiał sobie, że Puchatek mu zeżarł ostatniego kwasika trzymanego na "po podróży". - Dobra, nie kłóćcie się... lepiej obaj pójdźcie, i to biegiem, chyba zaraz lunie - wymędrkował Kłapouchy. Kuba i Tygrys zygzakując pobieżeli do Buttleyem BabyJagi. - Te, Tygrys, zapierdalaj szybciej bo mokną mi jaja - zadygotał Kubuś - ja no bym normalnie, te jebane chmurki zajebał (środki artystycznego wyrazu nie były mocną stroną misia). Niedługo obaj dotarli na Piwną Górkę. - Abrakadabrachokuspokuskonstantyneapolitańczykowianeczkitrzy! (kurde) - mieszał się Puchatek - chcemy trzy sześciopaki winobluszczywin Herakles! - Kurwa! - z jękiem otworzyły się drzwiczki chatki na kurzej nóżce i wygramoliła się z nich zaspana Abrakadabra - kurwa, te debile przerwały mi sen - Tygrys łap! - rzuciła z góry towar wprost na Tygryska - I nie budźcie mie kurwa więcej! - zatrzasnęła drzwiczki. - Ałł - zajęczał posiniaczony Tygrysek - szacunku dla klienta, to za cholerę w tym posranym kraju. Obciążeni flaszkami niebiańskiego trunku bohaterowie skierowali się w kierunku domku Prosiaka. - Hmm - stwierdził Misiek - Tygrys, nie dawaj mi więcej kwasów. Czy mam zwidy czy tam stoją jebani kosmici?! - Spoko, też ich widzę - potwierdził Tygrysek - to nie ufoki tylko Ukraińcy z Czarnobyla. W mgnieniu oka ku naszym towarzyszom zbliżyły się dwie świecące w mroku lasu postacie. - Witajcie, wy ziemskie pokraki - powiedział ufok podobny do krzyżówki Krzysia z Obcym 4. - Jesteśmy przedstawicielami Pederacji Międzygwiezdnej - dodał Alien - to właśnie my zwiedzamy najdalsze zakątki wszechświata w poszukiwaniu nowych destylatornii, kosmicznego spirytu, nie odkrytych melin, to my, nikt inny, podążamy tam gdzie żaden żul nie puścił jeszcze pawia - kończąc kwestię, obcy rzygnął niebieskim glutem - Jestem Mr. Zboq. Obok niego stała istota, ku uciesze Tygrysa, łudząco podobna do zielono-skórej, pokrytej lepką substancją Britnej Śfirs. -A ta, to porucznik O'Hera - dodał przybysz - dostaliśmy cynk, że w tej zapadłej galaktyce niejaka BabaJaga manufakturuje płyny alkoholopodobne znane jako Heracles - Classic Płońsk Aperitif - stwierdził - jesteśmy tu po to, by zająć towar do szczegółowych analiz i zanihilować istotę znającą jego skład w celu zatarcia poszlaki. - O faken, anal... co? Tygrys, mamy problem - szepnął Puchatek Tygryskowi, ten jednak był hipnotycznie zapatrzony w towarzyszkę Zboqa. - Co, ona? Pojebało cię na prążkowany ryj? - A więc gdzie do kurwy nędzy jest Abrakadabra, wy jebane żule? - zapytał uprzejmie Obcy. - Co kurwa? - ocknął się Tygrys - eeee nigdzie, my tylko po... ja pierdolę niepowiem jak... - nie dokończył, gdyż w tym momencie szarpnął nim promień fazera porucznik O'Hery. - A te Heraklesy to gdzie taszczycie? Co? - dodał Obcy. Podgotowany Tygrys zaczął coś niezrozumiale pieprzyć: - Wiesz co mała? Stoi mi pała... Nie no kurwa, znam takie miejsce w które mógłbym cię kochać i jebać, i p... - jebnął nieprzytomny pyskiem o ziemię. - A może i ciebie cipo mamy też wyłączyć? - zapytał Zboq trzęsącego się misia - gdzie Chuj? Choć Kubuś był misiem o bardzo małym rozumku (wypalonym siarą), jednak doskonale wiedział, że w tej sytuacji najlepszą metodą obrony swych praw będzie ucieczka. Podjął kilka anemicznych kroków wstecz i dał nura w zarośla. - Nie mamy czasu na tego małego skurwysyna - powiedziała O'Hera - moc destylatorów denaturatowych drastycznie spada, bierzmy lepiej tego prążkowanego ciecia na spytki. W tym czasie Kubuś zapierdalał na swoich jakże skacowanych nóżkach, by ostrzec brygadę. Po chwili wpadł do chatki Prosiaczka: - Oni, kurwa, pedały, Ukraińcy - nie mógł dojść do siebie Misiek. - Ty debilu, kurwa ocipiałeś, czy co? Gdzie wino? - przeszedł do konkretów Kłapouchy - Głowę mam jak ze szkła! - Te, te Ukraińcy zajebały Tygrycha i Heraclesa, i chcą jeszcze Babejagę - wystękał Kubuś. - Dobrze, rozumiem Tygrysa, ale Babejagę? - nie mógł pojąć Prosiaczek - I ty im na to tak sobie, jak gdyby nigdy nic, pozwoliłeś? - A co, czy widok Britnej Śfirs z czułkami na silikonach i giwerą w łapach napajał by cię optymizmem? - zajęczał Puchatek. - Ja pierdolę... nie pierdol - błysnął intelektem Królik. - Idą na Piwną Górkę, zajebią Babejagę i... - ...Nie będzie już więcej Heraclesa! - zatrząsł się Królik. - If so, a mans got to do, what a mans got to do - sapnął Kłapouchy - Ale jak zapierdoliłeś Tygrycha i wychlałeś całe wino, to pomyśl sobie że już jesteś martwy - wycedził. - Oki, za godzinę spotykamy się tutaj, z wyposażeniem. I tak nasi przyjaciele rozeszli się do domków w poszukiwaniu narzędzi krzywdząco-niszczących. - No dobra - zaczął Kłapouchy - Puchatek bierze kałasza, Prosiaczek ma swoje Uzi, Królik ty cherlawa pokrako, bierz wiadro granatów... dobrze że ich nie wyrzuciłem - wycedził Osioł przez zęby, czyszcząc swego obrzyna. Wkrótce nasi bohaterowie ruszyli mężnie ku drodze chwały, by wyrwać przyjaciela z Obcych rąk. Wstawał już świt gdy brygada dotarła na miejsce przeznaczenia. - O faken, słyszę. - syknął przez zęby Królik. - A co? - zapytał się niepewnie Kubuś. - A kurwa twoi znajomi robią coś z Tygrysem, słysze jakieś głuche kołatanie. - I co? Nadal nie chcesz mówić? Porucznik O'Hera! Jeszcze jedna lewatywa dla naszego małego przyjaciela - krzyknął podniecony Zboq. Tygrys żył, ale jego sytuacja nie przedstawiała się najlepiej. Był związany iście pedalskim rzemieniem, a gumowa rura łączyła jego dupsko z pompą hydrauliczną i butelką wina. - Upijają go przez niebyt... eee znaczy odbyt - Puchatek był cokolwiek zaszokowany. - Ojejkujejkujejku. Kurwa jego robiona. To nasz Herakles - zadrżał Prosiak. - Wyciągam ogólne wnioski, iż praktyki "Gadająca pompka" nie działają na naszego przyjaciela - stwierdziła podniecona Britnej. - A więc protokół piąty - Alien zacisnął swoje zielone odnóża - O'Hera, proszę umieścić paralizator jonowy w odbycie obiektu! - Baby dont cry, pray to lord high, we aint gonna die - jak zwykle podśpiewywał przed akcją Kłapouchy. - Nie wytrzymam! - wrzasnął nagle Królik, demaskując przy tym dyskretną akcję ratunkową - Kurwa! My tu się o ciebie Prążkojebie boimy, a ty se tu z tymi ciotami robisz dobrze, co?! - Marchewa... cię pojebało? - sapnął skulony Prosiak. - Co? There are more of them? - niedowierzała O'Hera - jesteśmy otoczeni! - Nie trzeba było tak go długo dupczyć - krzyknął Zboq. - Ale to była przecież standardowa procedura public relations: łelkam in piss. - Zamknij dziwko ryja! - warknął Zboq, którego zaniepokił wyłaniający się z kałachem w łapkach Puchatek. - O panowie, robi się zadyma - uśmiechnął się Kłapouch - zupełnie jak w Aliens vs Wibrator. - Chuj ci w ucho ty wełniany zboczeńcu! Nie bez powodu tak cię nazywają - krzyknęła O'Hera do Zboqa - odkąd wyżebrałeś dupą stanowisko pierwszego kapitana, ci tylko wazelina i odbytnicze imprezki w głowie! - Hehe... on mi normalnie tym gejowskim ryjem Krzysia przypomina - zasapał Króliczek. - Eee, wykluczone. Pipa ciężko dorabia u pana Sowy, odkąd ten sukinsyn otworzył podziemny klub dla pedofilów - zaprzeczył z diabolicznym uśmiechem Kłapouch. - Kurwa oni się wydzierają, a mnie głowa pęka - przypomniał sobie o kacu Prosiaczek - konflikt międzygwiezdny? Fakit. Die alien scumm! - krzyknął chwytając w łapki ukochane Uzi. - Zaraz ci dojebie z pejcza w twoje niepokorne latexy - Zboq nie dokończył konwersacji z międzyplanetarną odmianą Britnej, gdy Prosiaczek celną serią odzielił jego głowę od reszty ciała. Obcy padł na ziemię, a jego zwłoki błyskawicznie zamieniły się w bulgoczącego, zielonego gluta. - Oto koniec tyrana - powiedziała z uśmiechem O'Hera - Jak mam wam dziękować? Uwolniliście mnie oraz Federację od dowództwa zboczeńca, komucha, pokraki i ostatniego debila. Dzięki wam nadejdą dla wielu istnień upojniejsze czasy. W podzięce zwrócę wam dziesięciokroć utraconych winobluszczywin. Wasze imiona oraz Heracles - Classic Płońsk Aperitif zasłyną na cały wszechświat, po wsze czasy. - A może tu i teraz - sapnął uśmiechnięty, aczkolwiek wymęczony Tygrysek. - Siat da fak ap! Ty już swoje miałeś - nie krył oburzenia Kłapouchy - a zresztą - syknął pod nosem - jak on mógł, na widok tej zdziry chce mi się rzygać. - Pa, skarbie - zwróciła się Britnej do Tigera - Scotty Pick me up! - No i patrzcie... rozpłynęła się, gdyby nie ta góra Heraklesów pomyślałbym, że to jakiś jebany sen - stwierdził Kubuś. - No to się lepiej kurwa obudź, jest siódma rano, ziąb, że gały ściska, o kacu nawet nie wspomnę - mruknął Kłapouchy. - Nie wiem jak wy, ale ja się czuję kurewsko dumny - wyskoczył Prosiaczek. - No dobra hero, ale mogliście się ździebko matkojebcy pośpieszyć! I mnie kurwa rozwiążcie! - Tygrysek poczuł, że ma dość całej sytuacji. - Fajnie było? - wycedził troskliwie Prosiaczek. - Ten zboczeniec wyraźnie chciał się do mnie dobrać, ale ona, ach, najwyraźniej nie chciała go do mnie dopuścić. - Nie fantazjuj, lepiej zastanów się jak my to wszystko zabierzemy - mruknął Kłapouchy spoglądając na stojącą obok górę win. - Najpierw przetestujmy, czy aby na pewno nie podróba - zatroszczył się Prosiak. I tak mimo porannego chłodu nasza brygada zajęła się kontrolowaniem flaszek. Po osuszeniu kolejnej stwierdzali, że była w porządku i przechodzili do wnikliwej analizy następnej. Pierwszy zaczął odpadać Tygrysek: - Nie pokonali nas Obcy, to kurwa pokona nas pogoda - zaczął marudzić - trzeba jakoś zabrać te flachy do domu. - Spoko, to tylko po 15 sześciopaków na głowę, tylko gdzie to pomieścimy? - zatroskał się Prosiaczek. - Odwiedzimy naszego kumpla Krzysia, zobaczymy jak się miewa - z uśmiechem zaproponował Puchatek - i dyskretnie go wyjebiemy... gołego na dwór. I tak nasza niestrudzona drużyna, z chwałą w zdezelowanych spirytem sercach, z ciężarem zdobytych winobluszczywin, podążyła raźno przed siebie. |
o nas | współpraca | kontakt | Kemu Studio Copyright © 2000 - 2008 by Kemu Studio | Twńj IP:3.234.246.109 |